czwartek, 30 sierpnia 2012

Rozdział 5


                                      Rozdział 5

Leżałem na łóżku z głową spuszczoną z niego, spowodowało to napływ krwi do niej. Przetarłem twarz dłońmi. Nie wiedziałem co się dzieję. Nikt tego nie wiedział. To była sytuacja która nie miała ludzkiego wyjaśnienia. Czyżby możliwe było że widziałem ducha? Czy możliwe było to że tak po prostu Emily zeszła do żywych i chodzi sobie po Los Angeles?
Zaśmiałem się pod nosem. Gdybym opowiedział tą sytuację komuś ze znajomych, dalszych znajomych, wyśmiali by mnie i nazwał od nawiedzonych. Wstałem gwałtownie z łóżka co wywołało małe zawrotu głowy. Podszedłem do okna i oparłem się o nie.
Tępo patrzyłem na panoramę za oknem i myślałem. Nie wiedziałem kąp letnie nic. Tylko że widziałem ją, moją Emily, ale nie tylko ja Hilary i pani z cmentarza także. Odrzucało to hipotezę przywidzeń. Ale przywiodło wiele pytań bez odpowiedzi.
Przeniosłem mój wzrok na nasze podwórko, oraz huśtawce stojącej na nim. Do moich oczu mimowolnie wkradły się słone kropelki. Pamiętam jak ona tam siedziała, ta która prawdopodobnie wróciła wśród nas. Zaśmiałem się sam z siebie. Byłem taki zabawny, przecież to nie możliwe, nie realne, nie do wytłumaczenia. Odeszłam od okna i jednym ruchem ręki zrzuciłem to co stało na komodzie, musiałem się na czymś wyżyć. Tak po prostu, wyładować. Usiadłem na łóżku i skryłem twarz w dłonie. Kolejny raz miałem ochotę umrzeć, nie ważne czy ona tam jest.
- Zawsze będziemy razem -  powiedziałem przytulając ją do siebie.
- Póki nas śmierć nierozłączny – powiedziała, a ja spojrzałem na nią.
- Emily, nas nawet śmierć nie da rady rozdzielić – powiedziałem, a ona uśmiechnęła się. Nachyliłem się nad nią i wpiłem namiętnie w jej usta, a nasze języki tańczyli wielki taniec uczuć, jakie nas łączyły.
A jednak, rozdzieliła nas. A może naprawdę, śmierć nie zdołała nas rozłączyć, więc Emily wróciła? Zbiłem się w myślach, znów o tym myślałem, a nie powinienem. Położyłem się na łóżku w takiej samej pozycji jak wcześniej i przetarłem rękoma twarz. Wziąłem głęboki wdech i zamknąłem oczy. Miałem nadzieję że choć na chwilę mój mózg odpocznie od myślenia o tej sytuacji.
                                                 ***
Krążyłam po pokoju naszej kryjówki. Przysiąść mogę że doszłam już do Rzymu. A co spowodowało moją wędrówkę? Mike, to ten osioł, który powiedział że zaśpiewam na gali i ujawnię wszystkim. Nie przewidział tylko jednego. Ja nie umiem śpiewać!
- No nie przesadzaj, na pewno nie jesteś taka zła – powiedział, a ja spojrzałam na niego. – No wiesz nigdy cię nie słuchałem.
- Mnie słyszeli tylko Hilary i Joe – poinformowałam go.
- I co mówili? – zapytał spoglądając na mnie.
- Że… że mam świetny głos – powiedziałam ze zrezygnowaniem.
- No widzisz – powiedział z uśmiechem, a ja zaczęłam szybko wymyślać jakiś argument.
- Ale..ale – nie wiedziałam co powiedzieć, zawsze byłam w tym słaba, od zawsze nie umiałam wymyśleć jakiegoś dobrego argumentu. Nawet wtedy kiedy Joe zaprosił mnie na pierwszą randkę. Wtedy moje nieumiętne wymyślanie argumentów przydało się. Bo gdybym wymyślała jakiś argument nie byłabym szczęśliwa, nie zaznałabym miłości.
- Coś mi się zdaje Emily że ty po prostu masz zespół PBSS – powiedział, a ja spojrzałam na niego jak na głupka. Skąd on wziął te PBSS?
- PBSS? – zapytałam.
- Paniczne banie się sceny – wytłumaczył.
- Mów jak człowiek – powiedziałam, a on spojrzał na mnie wymownie.
- Mów zrozumiale – poprawiłam się, Mike nie był człowiekiem, ja teraz też się nim nie mogłam nazwać. Byłam czymś pomiędzy duchem i człowiekiem. A on? On nie był nikim z tych, był opiekunem. Czyli był kiedyś człowiekiem, ale po nie wykonaniu zadania stał się opiekunem takich dusz jak ja. Pomagał wypełnić misję.
- Zaśpiewaj mi coś – poprosił. A ja zaśmiałam się, ale widząc jego poważny wzrok spoważniałam.
- O nie, chyba nie mówisz serio – powiedziałam patrząc na niego z prośbą.
- Całkiem poważnie – powiedział, a ja prychnęłam.
- Chyba śnisz – powiedziałam i skrzyżowałam ręce na piersi.
- No proszę Emily – powiedział robiąc oczy szczeniaczka.
- Nie – powiedziałam stanowczo.
- Świnia – powiedział, a ja pokazałam mu język – ale na gali i tak zaśpiewasz. – powiedział, a mi przestało być do śmiechu. Tak miałam te całe PBSS, ale czy to moja wina? Od małego nie lubiłam być w centrum uwagi, ubierałam się skromnie i dalej to robię, nie robiłam nic niestosownego.
                                                      ***
Siedzieliśmy w salonie i myśleliśmy, Nick i reszta także nie znała wytłumaczenia bo to by znał?
- Nie wiem jak wy ale ja pasuję, nie wymyśle nic – powiedział mój młodszy braciszek.
- Nie możemy tak łatwo się poddać, musimy znaleźć ludzkie wytłumaczenie tej sytuacji – powiedziałem.
- Ale Joe, tu nie ma żadnego ludzkiego wytłumaczenia – powiedział.
- Ale je znajdziemy, nie spocznę dopóki nie dowiem się o co w tym wszystkim chodzi – powiedziałem, a oni spojrzeli na mnie zdziwieni. Po prostu musiałem wiedzieć co się dzieję tylko wtedy mógłbym odpocząć. 
                                                ***
Jej napisałam. Rozdział dedykuję wszystkim czytelnikom. Zapraszam także na nowego bloga, gdzie jest już prolog i pierwszy rozdział http://behind--enemy--lines.blogspot.com/

7 komentarzy:

  1. Kochanie zaj i tutaj dalej nie wyraże swojego słowa xD KOCHAM CIĘ

    OdpowiedzUsuń
  2. Sueper ! teraz tylko czekam na nowy i liczę ze demi i joe będą e sobą ! : )

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny kochana;* Już nie mogę doczekać się rozdziału z galą na której zaśpiewa Emily

    OdpowiedzUsuń
  4. on nie jest świetny! on jest okropnie świetnie świetno świetny! ale i tak nie dostaniesz jagód bo miałaś dodać jeszcze na last i na life DZISIAJ, a tego nie zrobiłaś! a ja nie lubię jak nie dodajesz. bo wtedy jest mi bardzo bardzo przykro
    :( a jak mi jest przykro, to musi być powód, a jak jest powód to musi być jakaś osoba, a jak ta osoba sprawia że jest mi przykro to musi mieć karę i jak musi mieć karę to nie dostanie jagód! i żadne płacze ci w tym nie pomogą!

    ps. rozdział świetny!

    OdpowiedzUsuń
  5. nie mogę się doczekać występu Emily oraz jej związku z Joe. Genialny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakoś ten rozdział wydaje mi się smutny, a może to po prostu mój paskudny dzisiejszy nastrój:/ Naprawdę serce mi się kraja, kiedy czytam jak Joe się zadręcza, oby gala szybko się odbyła, bo naprawdę strasznie cierpi:( I jeszcze Demi, nie wątpię , że jej występ będzie zjawiskowy, na pewno ma piękny głos. Oh ja ja bym chciała, żeby oni już byli razem:) Więc kochana, notka jest bombowa, strasznie przypadła mi do gustu:) Czekam na kolejny rozdział. Oby wszystko zaczęło się układać !!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow...Mam gorącą nadzieję że Demi bd z Joe.Zapraszam do sb my-blood-is-ur-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń